Stopy procentowe wydają się mało pasjonującym tematem, którym nie zaprzątamy sobie głowy… dopóki nie uderzą w nas po kieszeni. Dlaczego poziom stóp procentowych jest tak ważny zarówno dla całej gospodarki światowej, jak i dla każdej z nas? O co chodzi z gołębiami i jastrzębiami? Przed Wami polityka monetarna dla absolutnie początkujących.
Gdy bierzesz kredyt w banku (hipoteczny czy też konsumpcyjny), to wysokość Twojej raty jest uzależniona od poziomu stóp procentowych. Podobnie jest z oszczędzaniem: to, ile możesz zarobić na lokacie bankowej, także zależy od tego, jaki jest aktualny poziom stóp procentowych.
Stopy procentowe są więc takim elementem ekonomicznego świata, który przekłada się na nasze możliwości finansowe oraz na to, czy chcemy oszczędzać – czy wręcz przeciwnie, chcemy wydawać pieniądze.
I to właśnie dlatego zrozumienie tego, jak działają, jest absolutną podstawą w ogarnianiu swoich funduszy.
Przejdźmy więc do konkretów.
Czym w ogóle są stopy procentowe?
W dużym uproszczeniu, stopa procentowa to koszt kapitału (koszt pieniądza). To wyrażana w procentach cena, którą musisz zapłacić za to, że ktoś udostępni Ci swoje pieniądze na jakiś czas.
Na przykład, gdy bierzesz kredyt hipoteczny, to przecież nie dostajesz go za darmo. Bank daje Ci pewną kwotę pieniędzy do dyspozycji, a w zamian ustalacie jakąś cenę, którą za to zapłacisz. Na ogół jest to kilka procent rocznie, przy czym to Ty i bank dogadujecie się, czy masz mieć przez jakiś czas stopę stałą (w Polsce póki co jest to możliwe maksymalnie na 5 lat), czy może stopę zmienną, ustalaną według określonych reguł, w oparciu właśnie o jakąś stopę procentową (WIBOR 6M lub WIBOR 3M).
Kluczowe jest jednak to, że płacisz bankowi za to, że daje Ci trochę swojego kapitału, a Ty za ten kapitał możesz sobie kupić mieszkanie.
(Tu zwracam uwagę na błąd, który często powtarza się w potocznych rozmowach, że „jak masz kredyt, to mieszkanie nie jest Twoje, tylko banku.” To jest bzdura. Ty od banku bierzesz kasę, ale mieszkanie kupujesz na własność.)
Ta „cena za pieniądze” działa w obie strony.
Gdy zakładasz lokatę w banku, to wtedy to bank płaci Ci za to, że może korzystać z Twoich pieniędzy. Tak, nie przewidziało Ci się – Twoje pieniądze są cały czas w obrocie! Wartość Twoich pieniędzy widnieje jako zapis liczbowy na koncie, ale w praktyce, gdy bierzesz lokatę np. na 3 miesiące, to oznacza, że dajesz bankowi kasę do wykorzystania na swoje potrzeby i oddania po trzech miesiącach. I on to wykorzystuje – np. do tego, by komuś udzielić kredytu.
Oczywiście można się wkurzać, że bank płaci Ci za udostępnianie kasy mniej niż od Ciebie bierze, gdy Ty tej kasy potrzebujesz. Ale na tym właśnie polega ich biznes. ?
A więc tak to działa. Bierzesz pieniądze – płacisz. Pożyczasz pieniądze – ktoś płaci Tobie. A stopa procentowa jest ceną.
Proste, prawda?
Ale tu pojawia się podstawowe pytanie: od czego zależy to, ile wynosi stopa procentowa? Kto w ogóle to ustala?
Bank centralny – główny rozgrywający
Jak się zapewne domyślasz z powyższych przykładów, stopy procentowe mogą być wyższe lub niższe, w zależności od tego, kto, komu, na jak długo i na jakich zasadach pożycza kapitał. Jednak istnieje pewna stopa procentowa, która w świecie ekonomii i finansów jest absolutnie kluczowa – jest bazą do wyliczania wszystkich innych stóp procentowych. Chodzi o stopę referencyjną, która, jak sama nazwa wskazuje, stanowi pewien punkt odniesienia dla wszystkich pożyczkodawców i pożyczkobiorców.
Stopa referencyjna jest ustalana przez bank centralny konkretnego kraju – w przypadku Polski, chodzi o Narodowy Bank Polski (NBP). W ramach tej instytucji funkcjonuje tzw. Rada Polityki Pieniężnej (RPP), w skład której wchodzi prezes NBP (jako przewodniczący Rady) oraz 9 członków, powoływanych przez prezydenta, Sejm i Senat (po trzech). To właśnie RPP regularnie spotyka się, aby ustalić poziom stóp procentowych.
Ale zanim pójdziemy dalej, warto wiedzieć, że działania RPP nie ograniczają się tylko do ustalania poziomu stóp procentowych. RPP odpowiada za dużo szersze spektrum działań.
Bank centralny (w tym głównie RPP jako jego organ decyzyjny) prowadzi politykę pieniężną, zwaną inaczej polityką monetarną. W bardzo dużym uproszczeniu, instytucja ta odpowiada za wszelkiego typu sprawy związane z ilością pieniędzy w gospodarce (np. emituje polskiego złotego), stabilnością systemu finansowego czy też zarządzaniem rezerwami Polski (pewnie w ostatnich miesiącach docierały do Ciebie informacje, że NBP dokupił złoto do rezerw).
Ale najważniejszym zadaniem NBP, jak każdego innego banku centralnego, jest zapewnienie stabilności cen – czyli, ujmując to inaczej, regulowanie poziomu inflacji. Optymalną sytuacją jest to, gdy inflacja istnieje, ale nie jest zbyt wysoka. W Polsce tzw. cel inflacyjny wynosi 2,5% – czyli taki poziom inflacji jest uznawany za korzystny dla naszej gospodarki. (Jeśli chcesz wiedzieć, czemu tak jest, to odsyłam Cię do postu Inflacja wytłumaczona najprościej, w którym tłumaczę, o co chodzi w inflacji).
Zapewnienie stabilności cen w danym kraju to nadrzędny cel banku centralnego, do którego instytucja ta może dążyć różnymi ścieżkami. Jednym z narzędzi, które pozwalają zmierzać do tego celu, jest właśnie wpływanie na poziom stóp procentowych – ich podnoszenie lub obniżanie.
I tu czas zajrzeć do finansowego zwierzyńca – czyli dowiedzieć się, o co chodzi z gołębiami i jastrzębiami. ?
Jeśli w ostatnich miesiącach śledziłaś doniesienia ze świata finansów, nawet pobieżnie, to pewnie nie umknęły Ci heheszki z obecnego prezesa NBP, że jest jastrzębiem. Ale prawda jest taka, że określenia typu „gołąb” i „jastrząb” (podobnie jak „byk” i „niedźwiedź”) w gronie finansistów raczej nikogo nie śmieszą. ? Te określenia są bowiem powiązane właśnie z kierunkiem polityki monetarnej, prowadzonej przez określony bank centralny.
Czasy łagodnych gołębi
Czas na dwa określenia, wyjęte wprost z podręczników do ekonomii. Ale bez obaw – o ile o polityce pieniężnej miałam na studiach cały przedmiot, to dzisiaj zajmiemy się tymi pojęciami, które są absolutnie najważniejsze i których znajomość Ci się po prostu przyda!
A więc: istnieją dwa główne kierunki prowadzenia polityki monetarnej przez bank centralny: polityka ekspansywna oraz restrykcyjna.
Polityka ekspansywna (zwana też polityką miękką lub luźną) jest prowadzona wtedy, gdy bank centralny celowo zwiększa ilość gotówki w obiegu. Może to robić na kilka sposobów:
- poprzez skupowanie na rynku obligacji (NBP kupuje wtedy obligacje, a płaci wyemitowaną przez siebie gotówką – interes idealny ?),
- poprzez obniżanie stopy rezerw obowiązkowych (czyli kwoty, którą banki komercyjne muszą wpłacać do NBP jako zabezpieczenie; niższa stopa oznacza, że mogą wpłacić mniej, a resztę kasy wypuścić na rynek np. w formie kredytów),
- poprzez obniżanie stóp procentowych (bo niższe stopy oznaczają niższe oprocentowanie kredytów i lokat – a to zachęca społeczeństwo do brania kredytów zamiast trzymania pieniędzy na lokacie).
Każde z powyższych działań oznacza, że gotówki w obiegu jest więcej – banki ją wydają, konsumenci ją wydają, i ogólnie nikt nie chce za bardzo trzymać gotówki.
Pamiętacie, jak na początku tego tekstu pisałam o tym, że stopa procentowa jest ceną/kosztem kapitału? No właśnie: gdy dany bank centralny prowadzi ekspansywną politykę pieniężną, czyli stopy procentowe są niskie, to mówimy wtedy, że „pieniądz jest tani”.
Tani pieniądz = niska cena pożyczenia tego pieniądza = niskie stopy procentowe.
Wszystko się spina. ?
Polityka ekspansywna ma swoje uroki. Gdy pieniądz jest tani, to ludzie chcą go wydawać – kupować nowe, większe mieszkania, droższe ubrania, wydawać więcej na jedzenie, wycieczki, samochody i ogólnie na wszystko. Żyje nam się wtedy przyjemniej, różne biznesy kwitną, a gospodarka się rozwija. Zwolennicy ekspansywnej polityki monetarnej nazywani są w świecie finansów gołębiami, co odzwierciedla łagodny charakter tej polityki.
Ale jest jeden szkopuł. Skoro tak łatwo wziąć kasę z banku i jest ona tania, to… no właśnie, chyba ten pieniądz w takim razie nie jest zbyt wiele wart, prawda? Tani pieniądz ma dwa mało sympatyczne efekty uboczne: rosnącą inflację oraz osłabienie wartości lokalnej waluty.
Jeśli inflacja trzymana jest w ryzach, a słabość waluty (w naszym przypadku złotego) nie uderza konsumentów po kieszeniach, to jeszcze pół biedy. Mało kto się wtedy przejmuje tym, co robi NBP (oprócz ekonomistów i finansistów, którzy przejmują się tym zawsze ?).
Ale gdy inflacja zaczyna wymykać się spod kontroli, a waluta staje się zbyt słaba, to bank centralny nie ma wyjścia – musi zacząć działać. I wtedy cały na biało wjeżdża ten drugi typ polityki monetarnej – polityka restrykcyjna.
Agresywne jastrzębie
Polityka restrykcyjna (zwana też polityką twardą) jest prowadzona wtedy, gdy bank centralny celowo ogranicza ilość gotówki w obiegu – czyli działa w dokładnie przeciwnym kierunku niż wcześniej. Może to robić na kilka sposobów:
- poprzez sprzedaż na rynku obligacji (gdy NBP sprzedaje obligacje, to wypuszcza je na rynek, zaś „zdejmuje” z rynku część gotówki),
- poprzez podwyższanie stopy rezerw obowiązkowych (wyższa stopa oznacza, że banki komercyjne muszą wpłacić więcej pieniędzy do NBP jako zabezpieczenie, więc mają mniej pieniędzy do dyspozycji np. na udzielanie kredytów),
- poprzez podwyżki stóp procentowych (bo wyższe stopy oznaczają wyższe oprocentowanie kredytów i lokat – a to sprawia, że więcej osób boi się brać kredyt i woli zostawić swoje pieniądze na lokacie w banku).
Jak widzisz, restrykcyjna polityka monetarna jest dokładnie odwrotnością polityki ekspansywnej. W jej przypadku gotówki w obiegu robi się mniej – bo tym razem „pieniądz jest drogi”.
Drogi pieniądz = wysoki koszt pożyczenia tego pieniądza = wysokie stopy procentowe.
I znów wszystko ma sens. ?
Jak się domyślasz, polityka restrykcyjna w praktyce nie jest już tak przyjemna jak polityka ekspansywna. Gdy pieniądz staje się drogi, to konsumenci wolą go „chomikować” na lokatach, a nie wydawać. To sprawia, że kupujemy mniej, więc biznesy, które dotychczas wspierałyśmy swoimi zakupami, mają teraz pod górkę – co z kolei sprawia, że mniej chętnie inwestują czy też zatrudniają nowe osoby. Gospodarka łapie zadyszkę, ale w tym szaleństwie jest metoda – bo przez to, że przestajemy wydawać, ceny produktów w sklepach przestają rosnąć tak szybko. A to oznacza, że hamuje inflacja. Co więcej, drogi pieniądz wspiera też siłę lokalnej waluty.
Polityka restrykcyjna na ogół jest więc stosowana po to, aby stłamsić inflację – z tej przyczyny jest nazywana także polityką antyinflacyjną. Z kolei sprzymierzeńcy polityki restrykcyjnej nazywani są jastrzębiami – bowiem ta polityka wymaga agresywniejszych działań.
A gdy inflacja się już uspokoi, to… można wracać do polityki ekspansywnej. ? I tak to często wygląda, że okresy miękkiej i twardej polityki monetarnej się ze sobą przeplatają. Gołębiem czy jastrzębiem nie jest się na stałe: po prostu przedstawiciele banków centralnych zmieniają swoje nastawienie w zależności od aktualnych potrzeb na rynku.
Stoickie podejście
Jaki jest z tego wszystkiego morał dla przeciętnej osoby, która po prostu chce zadbać o swoje finanse? Najważniejsze jest to, aby wiedzieć, że okresy przewagi gołębi i jastrzębi na rynku się ze sobą przeplatają – tak było, jest i najprawdopodobniej będzie. I na te zmiany warto być przygotowaną.
Gdy widzisz, że niskie stopy procentowe utrzymują się już od dłuższego czasu, panuje drożyzna, a wszyscy kupują wszystko, jakby jutra miało nie być – to powinna Ci się zaświecić w głowie czerwona lampka. To właśnie w tym czasie szalejącej wysokiej inflacji powinnaś zacząć oczekiwać podwyższania stóp procentowych – a tym samym, zadawać sobie pytanie o to, jak Twój budżet je wytrzyma. Dzięki temu możesz się na to przygotować: zacząć gromadzić więcej gotówki, nadpłacić kredyt hipoteczny, itd.
Z kolei, gdy stopy procentowe są podnoszone przez dłuższy czas, a pesymizm jest wszechobecny – to jest czas na poszukiwanie okazji. Właśnie wtedy możesz kupić taniej wymarzone mieszkanie (bo kolejka chętnych jest mniejsza), a także łatwiej jest znaleźć inwestycyjne okazje na wielu rynkach. Ale oczywiście to działa, gdy w okresach wielkiego optymizmu nie wydałaś całej gotówki!
I jeszcze jedna sprawa na koniec: opisywane przeze mnie mechanizmy to oczywiście pewne uproszczenie. Polityka pieniężna to szeroki temat i, jak w przypadku wielu kwestii ekonomicznych i finansowych, nie brakuje tu niuansów.
Ważne jest jednak to, abyś wiedziała, że te 10 osób wchodzących w skład RPP i decydujących o poziomie stóp procentowych, często decyduje także o Twojej sytuacji finansowej. Nie daj się zaskoczyć!
A jeśli tym razem nie przygotowałaś się na wyższe stopy procentowe i uderzają one po Twojej kieszeni – to trudno. Wynieś z tego doświadczenia cenne lekcje i po prostu, nie daj się zaskoczyć już nigdy więcej. ?