Inflacja. Słowo, którym już od wielu miesięcy jesteśmy straszeni w mediach. O co w ogóle w niej chodzi? I czy inflacja to faktycznie coś złego? Oto mój krótki, ale konkretny przewodnik po inflacji dla absolutnie początkujących.
Czym właściwie jest inflacja i czy powinniśmy jej się bać?
Aby dobrze to wszystko zrozumieć, zacznijmy od definicji.
Inflacja to proces utrzymującego się przez dłuższy czas wzrostu ogólnego poziomu cen towarów i usług w gospodarce, przyczyniającego się do spadku realnej wartości pieniądza.
Ujmując to prościej: inflacja to zjawisko, przez które towary i usługi stają się z czasem coraz droższe.
Gdy mamy do czynienia z inflacją, to posiadane przez nas pieniądze stopniowo tracą na wartości. A to oznacza, że za te same pieniądze dzisiaj będziesz mogła kupić relatywnie mniej za rok czy dwa.
Pomyśl w ten sposób: ile rok temu płaciłaś za owoce czy warzywa? Ile za usługi kosmetyczne, za benzynę, za drobne naprawy fachowca w mieszkaniu? Ile rok temu płaciłaś za energię elektryczną, a ile kosztowało 50-metrowe mieszkanie w Twojej okolicy?
Jeśli rok temu było taniej, to właśnie na własnej skórze przekonałaś się o istnieniu inflacji.
Im szybciej pieniądze tracą na wartości – czyli im szybciej wszystko dookoła drożeje – tym wyższa jest inflacja.
Idźmy więc o krok dalej. Skąd wiem, że inflacja w ogóle występuje, jest wysoka lub niska? I jak wysoka inflacja powinna być powodem do zmartwienia?
Aby to ocenić, wprowadźmy nowe pojęcie: stopy inflacji.
Czym jest stopa inflacji i kto ją liczy?
Na wstępie jedna ważna rzecz: miar inflacji jest kilka (mogły Wam kiedyś mignąć przed oczami takie pojęcia jak CPI, HICP, inflacja bazowa, itp.). Każdy z tych wskaźników wylicza się w nieco inny sposób, ale tego typu niuanse zostawmy ekonomistom i finansistom (a więc drodzy koledzy i koleżanki po fachu – wybaczcie mi uproszczenia 😉 ).
Przeciętna osoba na ogół spotyka się głównie z jedną najpopularniejszą miarą inflacji, jaką jest wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych. Nazywa się go także inflacją CPI (= Consumer Price Index), albo po prostu stopą inflacji.
W Polsce miara ta jest wyliczana przez Główny Urząd Statystyczny (GUS).
Jak się liczy stopę inflacji?
W dużym uproszczeniu, cały proces wygląda tak:
GUS ma określoną listę towarów i usług, których używa do wyliczania inflacji. Jest to tzw. koszyk inflacyjny – jego zawartość zobaczycie na poniższej grafice.
Jak widzicie, GUS „wrzuca” do tego koszyka wiele różnych rodzajów towarów i usług. Każda grupa ma określoną wagę w tym koszyku. Najważniejsze w nim są: żywność i napoje, użytkowanie mieszkania i koszty energii, jak również transport. Ale liczą się także koszty edukacji, ubrań i obuwia, wydatki na zdrowie, kulturę czy komunikację, jak również na alkohol oraz wizyty w restauracji. Im większą czcionką napisana jest konkretna kategoria, tym ważniejsza jest ona w koszyku GUS.
Co jakiś czas GUS aktualizuje ten koszyk i dopasowuje poszczególne wagi do tego, jak ważne są w naszym życiu konkretne koszty czy wydatki. Są to jednak najczęściej kosmetyczne zmiany.
Kluczowe jest to, że GUS regularnie notuje ceny wszystkich dóbr z koszyka inflacyjnego. Na podstawie zebranych danych, wylicza już konkretną stopę inflacji. Jest ona publikowana co miesiąc i pokazuje, o ile zmieniły się ceny dóbr w porównaniu do analogicznego miesiąca rok wcześniej.
Jeśli lubisz wzory, to napiszę tylko, że uproszczony wzór na stopę inflacji wygląda tak:
Stopa inflacji = [(poziom cen w danym roku – poziom cen w rok wcześniej) / poziom cen w roku t-1] * 100%
Ale jeśli wzory to nie Twoja bajka, to nie przejmuj się. Kluczowe jest to, aby wiedzieć, co oznacza stopa inflacji. A to nie jest wcale takie trudne.
Inflacja – przykład z życia wzięty
Spójrzmy na przykład z życia wzięty.
W połowie maja GUS podał taki komunikat: w kwietniu 2021 r. inflacja CPI w Polsce wyniosła 4,3% r/r.
Co on oznacza? Że ceny towarów i usług w Polsce (tych zawartych w koszyku inflacyjnym) w kwietniu 2021 roku są o 4,3% wyższe niż w kwietniu 2020 roku. Skrót r/r oznacza po prostu: rok do roku J
Jako ciekawostkę podam tylko, że GUS wylicza nie tylko zmiany cen w ujęciu r/r, ale też m/m. Jak się pewnie domyślasz, taki skrót oznacza po prostu „miesiąc do miesiąca”.
W tym samym komunikacie GUS podał ostatnio więc też, że w kwietniu 2021 roku inflacja wyniosła 0,8% m/m. Innymi słowy – w kwietniu 2021 r. ceny towarów i usług w Polsce były o 0,8% wyższe niż w marcu 2021 r. (czyli we wcześniejszym miesiącu).
Wiesz już mniej więcej, o co chodzi w samej inflacji. A więc teraz czas na kluczowe pytanie: czy powinnyśmy się inflacji bać?
Czy inflacja to coś złego?
To ważne pytanie! Odpowiedź wydaje się oczywista: skoro ceny rosną, to chyba to wcale nie jest tak dobrze, prawda?
Otóż, niekoniecznie.
Zacznijmy od kilku przykładów. Zobacz, że – jak to jest ze wszystkim – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia! To, czy inflacja Ci szkodzi, czy pomaga, zależy od tego, co dokładnie robisz ze swoimi pieniędzmi.
Dla naszych przykładów załóżmy, że roczna stopa inflacji wynosi 3%. A skoro tak, to…
Przykład 1
100 zł trzymane w portfelu jako gotówka po roku jest warte 97 zł.
Inflacja „zjadła” 3 zł.
Inflacja wtedy jest dla Ciebie zła.
Przykład 2
Gdy zainwestujesz na giełdzie 100 zł i przez rok zarobisz na tym 4%, to niby masz 104 złote, ale… za rok będzie ono warte tylko 101 zł.
Inflacja „ukradła” 3%, więc realnie zarabiamy 1%.
Inflacja znów jest w tym przypadku zła.
Przykład 3
Bierzesz 100 zł pożyczki o stałym oprocentowaniu 2%, a więc za rok musisz zapłacić 102 zł. Ale ze względu na inflację wartość tych pieniędzy to tylko 99zł.
Inflacja „spłaciła” za Ciebie dług i jesteś 1 zł do przodu.
W tym przypadku inflacja okazała się dla Ciebie dobra.
W dużym uproszczeniu można więc ująć to tak: jeśli masz pieniądze i je inwestujesz, to inflacja pożera Ci część Twoich zysków i sprawia, że Twoje pieniądze są mniej warte. Ale jeśli pożyczasz pieniądze, bierzesz kredyty (np. na mieszkanie czy dom), to inflacja sprawia, że później masz do spłacenia relatywnie mniej.
I tu pewnie pomyślisz: przecież zadłużanie się to raczej słaby pomysł na zabezpieczanie się przed inflacją. Czy naprawdę – jeśli chcę uciec przed inflacją – to najbardziej opłaca mi się mieć długi? 😉
Oczywiście, że nie!
Gdy inflacja jest wysoka, to branie kredytów faktycznie bardziej się opłaca. Natomiast trzymanie pieniędzy na koncie w banku wydaje się zupełnie nietrafionym pomysłem. Co więc wtedy robić?
Najlepszym sposobem na zabezpieczenie się przed inflacją jest po prostu inwestowanie! A dokładniej, inwestowanie swoich pieniędzy w takie aktywa czy instrumenty, które przynoszą nam wyższe zyski niż straty spowodowane inflacją. Niektórzy uciekają wtedy w akcje, inni w nieruchomości, jeszcze inni w złoto.
Jasna strona inflacji
Jak widzisz, inflacja może mieć różne skutki dla Ciebie, ale tu pojawia się kolejne pytanie: czy jest ona dobra czy zła dla całej gospodarki, dla całego kraju czy świata?
Ogólnie, niewielka inflacja jest całkiem dobra. Mówi się wręcz, że istnieje coś takiego jak „zdrowa inflacja”, czy też „optymalna inflacja”.
Według Narodowego Banku Polskiego, takim optymalnym poziomem inflacji w Polsce jest około 2,5% w skali roku. NBP zresztą ma właśnie taki cel – bo, co warto wiedzieć, to nasz bank centralny w dużym stopniu wpływa na to, jak wysoka jest stopa inflacji. O jego możliwościach napiszę jednak pewnie innym razem.
A tymczasem wróćmy do sedna.
Dlaczego niewielki poziom inflacji jest korzystny dla gospodarki? Bo świadczy on o tym, że gospodarka się rozwija. Gdy rosną ceny, rosną pensje, spada bezrobocie, itp. Gdy jest umiarkowana inflacja, to ludziom nie opłaca się trzymać ogromnych oszczędności, ale nie kusi też ich, aby kredytować się na maksa. Istnieje więc pewna równowaga.
Problem zaczyna się pojawiać, gdy tej równowagi nie ma. Spójrzmy na dwie skrajne sytuacje.
Sytuacja 1.
Powiedzmy, że mamy do czynienia z wysoką inflacją (lub wręcz hiperinflacją) – a więc wartość pieniądza spada, a towary i usługi drożeją.
Taka sytuacja prowadzi do:
– panicznego pozbywania się gotówki i pieniędzy na lokatach bankowych
– niechęci do oszczędzania
– nieprzemyślanego kupowania różnych dóbr
– windowania cen wielu towarów
– napędzania bańki spekulacyjnej na giełdzie
– braku zaufania do pieniądza w danym kraju i do instytucji państwa
– trudności w prowadzeniu działalności gospodarczej.
Sytuacja 2.
W tym przypadku mamy do czynienia z bardzo niską inflacją (bliską zera) lub nawet deflacją (czyli ujemną inflacją) – a więc wartość pieniędzy jest stabilna, a wręcz rośnie z czasem.
Dlaczego może to być niekorzystne?
Bo prowadzi do:
– powstrzymywania się ludzi przed kupowaniem różnych dóbr
– trzymania gotówki na koncie (tzw. pułapka płynności)
– mniejszych przychodów do budżetu państwa (bo jeśli nie wydajemy pieniędzy w sklepach, to są niższe przychody chociażby z podatku VAT)
– strachu przed zaciąganiem kredytów i podejmowaniem odważniejszych kroków biznesowych
– słabszej kondycji gospodarki
– problemów z funkcjonowaniem wielu firm (ze względu na niewielki popyt na ich produkty)
– bezrobocia (bo państwo i firmy radzą sobie gorzej)
Jak więc widzicie, żadna skrajność nie jest dobra. Najlepszy jest po prostu złoty środek.
Inflacja – podsumowanie
Inflacja to element naszej codzienności. Czy tego chcemy czy nie, wartość naszych pieniędzy zmienia się wraz z upływem czasu. Zresztą, to dotyczy każdego kraju, każdego człowieka.
Funkcjonujemy w rzeczywistości, która jest systemem naczyń połączonych. Poziom inflacji przekłada się na stopy procentowe, co z kolei wpływa na wartość poszczególnych walut – a więc np. na to, czy możesz drożej czy taniej kupić euro przed Twoją zagraniczną podróżą.
I właśnie z tej przyczyny na blogu od czasu do czasu będą pojawiać się tematy związane z makroekonomią, czyli takie, które pokażą ogólne zależności w polskiej i światowej gospodarce. Skoro każdy z nas uczestniczy w tej grze, to warto poznać jej reguły.
PS. O czym jeszcze warto wiedzieć w kontekście inflacji?
Między innymi o:
– rodzajach inflacji (inflacja pełzająca, inflacja krocząca, inflacja galopująca, hiperinflacja)
– przyczynach inflacji (inflacja popytowa, inflacja kosztowa, inflacja strukturalna)
Chociaż te pojęcia wydają się skomplikowane, to można je wytłumaczyć całkiem prosto. Ale o tym będzie już kiedy indziej. Co jakiś czas do tematu inflacji będę wracać, pomiędzy innymi postami o inwestowaniu, własnym biznesie oraz pracy zdalnej.