Moje pierwsze doświadczenia z własnym biznesem były jazdą bez trzymanki. Nie miałam doświadczenia, więc uczyłam się – działając. I nie zawsze szło gładko. Dlatego dzisiaj dzielę się kilkoma lekcjami, których nauczył mnie mój pierwszy biznes. Tak, abyś Ty nie popełniła moich błędów – lecz uczyła się na nich!
Trzynaście lat temu wraz z grupą przyjaciół postanowiliśmy stworzyć magazyn o nazwie „Trend”. Pisaliśmy o rynkach finansowych i inwestowaniu, a nasze artykuły skierowane były głównie do studentów i ogólnie do młodych ludzi w Polsce, dopiero rozpoczynających swoją przygodę z wkraczaniem na rynek pracy, zarabianiem pieniędzy i – oczywiście – ich inwestowaniem. (Jak więc widzicie, moja przygoda z edukacją finansową trwa już całkiem długo…?)
„Trend” bardzo szybko zyskiwał czytelników, więc z drukowanej w podziemiach uczelni broszury szybko przekształcił się w magazyn wydawany na kredowym papierze, w dużo większej liczbie egzemplarzy. A po drodze cały projekt musiał zyskać jakąś formę prawną, żeby można było wszystko porządnie rozliczać i całym projektem zarządzać.
Nasz mały zespół postanowił więc założyć wydawnictwo w formie spółki z o.o. To była moja pierwsza firma.
Pierwsze doświadczenia z prowadzeniem własnej firmy zweryfikowały nasz zapał, więc liczba udziałowców spadła do skromnej trójki, ze mną włącznie. Nasze trio jednak miało dokładnie to, czego potrzebowaliśmy: byliśmy idealistami, ustaliliśmy ścisły podział pracy w firmie i – co chyba najważniejsze – mieliśmy misję finansowego kształcenia młodych ludzi.
Ale nie mieliśmy jednego: doświadczenia w prowadzeniu biznesu! I z tej przyczyny prowadzenie wydawnictwa stało się jedną z najważniejszych lekcji wytrwałości i pokory w moim życiu. Zwłaszcza, że przejęłam także funkcję redaktor naczelnej naszego magazynu.
A więc przejdźmy do sedna: czego się właściwie nauczyłam?
Oto 5 lekcji, które chciałabym Wam dzisiaj przekazać.
Tu opowiadam o „Trendzie” na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.
Lekcja 1: Nigdy nie będziesz czuła się wystarczająco gotowa, aby założyć własną firmę.
Magazyn „Trend” powstał, gdy dopiero rozpoczynałam studia. W tamtym czasie nie wiedziałam więc absolutnie nic ani o branży mediowej, ani o prowadzeniu firmy w ogóle. Jedyne, co wtedy miałam, to pewien warsztat pisarski – bo dobrze pisałam praktycznie od zawsze. Ale same przyznacie, że to raczej marne wyposażenie początkującej bizneswoman.
Wydawanie własnego magazynu brzmiało jak porywanie się z motyką na słońce. Ale w tamtym momencie, rezygnacja z „Trendu” wydawała mi się nie do przyjęcia. Czułam się odpowiedzialna za ten projekt – i nie chciałam go porzucać, zwłaszcza że spotkał się z pozytywnym odbiorem wśród wielu osób. Poza tym, wierzyłam w mój – a w zasadzie nasz – entuzjazm!
Patrząc wstecz, widzę doskonale, że założenie biznesu wydawniczego było jedną z moich najlepszych decyzji zawodowych. Cały proces zakładania i prowadzenia firmy, rozwiązywania problemów, a nawet załatwiania nudnych formalności, nauczył mnie wiele nie tylko o biznesie, ale też o ludziach.
Ta jedna, spontaniczna i mało przemyślana decyzja sprzed lat, spowodowała lawinę pozytywnych wydarzeń. Po magazynie, przyszedł czas na wydawanie książek i napisanie własnej książki, która okazała się finansowym bestsellerem. Dzięki moim doświadczeniom w pisaniu analitycznych artykułów, niestraszna mi była potem praca w branży inwestycyjnej, a poznanie branży wydawniczej od strony zaplecza sprawiło, że wiem, jak ogarnąć self-publishing.
Z jednej strony – kilkanaście lat temu, gdy powstała moja pierwsza firma, nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, jak wielu rzeczy nie wiem. Byłam ignorantką w wielu kwestiach – zresztą, może właśnie dlatego tak odważnie podejmowałam decyzje.?
Ale z drugiej strony – jak inaczej mogłabym zdobyć doświadczenie w prowadzeniu firmy? To jedna z tych umiejętności, w których praktyka jest znacznie ważniejsza od teorii. Więc każdy błąd, który popełniłam, był tak naprawdę cenną lekcją. O ile byłam gotowa na pewne przeszkody, to nie mogłam przewidzieć ich wszystkich.
Teraz, gdy mam już spore doświadczenie w prowadzeniu różnych firm, zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie można być w pełni przygotowanym na wyzwania, które przed nami stoją. Jeśli robisz coś nowego, nigdy nie będziesz na to w pełni gotowa – bo trudno być gotowym na coś, czego nie robiłaś nigdy wcześniej.
Moja rada:
Zanim założysz biznes, poczytaj o praktycznych aspektach jego prowadzenia i przygotuj się na potencjalne trudności. Zrób jakiś biznesplan, ale nie analizuj nadmiernie wszystkiego, nie dziel włosa na dwoje.
W pewnym momencie przestań planować i po prostu zacznij działać – krok po kroku. I tak nie przewidzisz wszystkiego, więc po prostu przyjmij każdą niespodziankę jako lekcję. I idź dalej.
Lekcja 2: Wiarygodny wspólnik jest na wagę złota.
Nie zawsze trzeba – i nie zawsze warto – zakładać firmy samodzielnie. Czasem warto przemyśleć posiadanie wspólnika/wspólniczki. Razem jest raźniej – ale trzeba wiedzieć, z czym to się wiąże!
Pamiętaj, że kiedy zakładasz z kimś firmę, tworzysz z nim więź prawną – na dobre i na złe. Nierzadko, zwłaszcza przy dynamicznie rozwijającym się biznesie, spędzasz ze wspólnikiem/wspólniczką bardzo dużo czasu. I właśnie dlatego dobry partner biznesowy to prawdziwy skarb.
Przez “dobry” rozumiem te cztery rzeczy:
Ambitny. Chcesz wspólnika, który jest samodzielny, wychodzi z inicjatywą i porządnie wypełnia swoje obowiązki – a nie dziecka, które nie potrafi o siebie zadbać. Postaraj się połączyć siły z osobą, która ma wielkie marzenia, ambitne cele i wewnętrzną motywację.
Wytrwały. W biznesie nieraz zdarzą Ci się chwile, kiedy będziesz zmęczona, przepracowana, kiedy twój pesymizm przejmie kontrolę i kiedy pomyślisz, że masz już tego wszystkiego dość. W takiej trudnej sytuacji bardzo przydaje się ogarnięty wspólnik, który Cię wysłucha, podtrzyma na duchu i zajmie się niektórymi kwestiami w firmie za Ciebie – wiedząc, że pewnego dnia, gdy on/ona będzie tego potrzebować, zrobisz dla niego/niej to samo. Nikt nie potrafi bez przerwy działać na 100% – więc wspieranie i zastępowanie siebie w trudnych chwilach to podstawa.
Skłonny do kompromisu. W firmie jak w życiu – nie zawsze będziecie mieć takie samo zdanie. Ale nawet w obliczu kłótni czy intensywnych emocji wszyscy wspólnicy w firmie powinni pamiętać, że tak naprawdę grają do jednej bramki: walczą z problemem, a nie ze sobą nawzajem.
Przede wszystkim: uczciwy. Kiedy prowadzisz działalność z drugą osobą, Twoje pieniądze i publiczny wizerunek zaczynają zależeć już nie tylko od ciebie, ale także od twoich wspólników. A więc to normalne, że powinno Ci zależeć nie tylko na tym, aby Twój wspólnik Cię nie wyrolował, ani żeby nie pojawił się na nagłówkach gazet… jako oszust. 😉
No i teraz dwie złe wiadomości. Po pierwsze, znalezienie wspólnika posiadającego wszystkie te cechy jest trudne. A po drugie, tak naprawdę nie jesteśmy w stanie ocenić, jak ktoś się zachowa, zanim go bardzo dobrze nie poznamy. A prawdziwym testem jest dopiero… wspólne działanie, zwłaszcza stawanie w obliczu pierwszych problemów.
Moja rada:
Poznaj swojego potencjalnego wspólnika/wspólniczkę, zanim razem założycie biznes. Pogadajcie o swoich doświadczeniach i podstawowych wartościach, którymi się kierujecie. Zróbcie wspólnie jakiś mniejszy, „testowy” projekt. Wiadomo, nigdy nie poznasz drugiej osoby do końca (a poza tym, ludzie się zmieniają), ale przynajmniej unikniesz dużych nieporozumień już na początku, jeśli okaże się, że macie zupełnie inny styl pracy.
Lekcja 3: Naucz się odróżniać konstruktywną krytykę od nieprzydatnych opinii.
Prowadząc swój biznes, dostaniesz wiele rad, o które wcale nie prosiłaś. Sztuką jest odróżnić te, których warto posłuchać, od tych, które są czczą gadaniną, niewnoszącą niczego do Twojego życia.
Krytyki warto wysłuchać, ponieważ czasami wynika ona z dobrych intencji i jest konstruktywna. Niektóre osoby są bardziej doświadczone w biznesie i widzą rzeczy, których z różnych powodów Ty nie zauważyłaś. Takie uwagi powinnaś przyjmować z wdzięcznością, a nie się obrażać! Jednak oczywiście nie czuj się zobowiązana, aby za nimi wszystkimi podążać – w końcu to Twój biznes.
Gdy wydawałam „Trend”, wiedziałam, że co do zasady, podstawowe rzeczy robimy dobrze: a więc wydajemy mocny merytorycznie magazyn, który jest czytany przez coraz więcej osób. Zwłaszcza w pierwszych latach istnienia, „Trend” uzupełniał lukę między prostymi postami blogowymi, przekazującymi podstawową wiedzę o giełdzie, a dużo bardziej skomplikowanymi opracowaniami naukowymi. Nasz magazyn po prostu był potrzebny.
Ale nie wszystkie opinie na temat „Trendu” były pozytywne. Niektórzy sugerowali, że okładka czasopisma powinna być grubsza, format nieco mniejszy, nasza strona www powinna być nowocześniejsza itp. Te osoby jednak nie wiedziały, że wszystkie proponowane zmiany generują wydatki, które mogą sprawić, że magazyn stanie się nierentowny. Jako osoba zarządzająca firmą, nie mogłam i nie chciałam do tego dopuścić – więc nawet jeśli chciałam wprowadzać zmiany, to stopniowo i ostrożnie, jednocześnie biorąc pod uwagę jakość treści, optymalizację kosztów oraz oczywiście czas, jakim każda osoba w firmie mogła dysponować.
Jeśli ktoś bezpodstawnie Cię krytykuje albo udziela Ci niepotrzebnych rad, to pamiętaj, że często wynika to z niewiedzy na temat wszystkich czynników, którymi się kierujesz. A niektórzy po prostu nie mogą się powstrzymać od wytykania Ci, co można zrobić lepiej – ale na te osoby już raczej nie masz wpływu.
Moja rada:
Pamiętaj, że jeśli robisz coś publicznie, to wystawiasz się na opinie innych. Zawsze znajdą się osoby, które będą Cię wspierać – ale też osoby, które będą Cię krytykować (niekoniecznie słusznie). Naucz się odróżniać konstruktywną krytykę od bezpodstawnych uwag – i bądź wdzięczna za tę pierwszą, bo nie każdego na nią stać.
Lekcja 4: Eventy są przereklamowane.
W świecie mediów nieustannie walczysz o uwagę czytelnika. Jednego dnia wszyscy o Tobie mówią, a kolejnego dnia nikt o Tobie nie pamięta.
Zanim zaczęłam wydawać magazyn, sądziłam, że powyższa zasada dotyczy głównie portali plotkarskich, a nie świata inwestycji. A tymczasem świat kultury (wysokiej i niskiej) oraz świat finansów często się ze sobą przeplatają.
No więc: po pierwsze, nauczyłam się, że bycie w centrum uwagi zwykle nie trwa długo. Jeśli jesteś dobra w czymkolwiek, co robisz, prawdopodobnie będziesz regularnie w centrum zainteresowania mediów. Ale nie przyzwyczajaj się do tego. Ciekawe historie w świecie mediów pojawiają się cały czas. Niezależnie od tego, czy zrobisz coś spektakularnie dobrego, czy beznadziejnego, ludzie zapomną o tym wcześniej, niż myślisz. I ta świadomość zdejmuje z życia presję.
Po drugie, nauczyłam się, że świat showbiznesu i celebrytów nie jest nawet w połowie tak efektowny jak mogłoby się to wydawać z zewnątrz. Impreza wypełniona celebrytami to wciąż tylko kolejna impreza, ale z droższymi ubraniami i mniej autentycznymi uśmiechami. Ci ludzie walczą o uwagę mediów, aby zadowolić swoich sponsorów i menedżerów (bo przecież rozgłos jest tym, co napędza ich kariery). I chociaż większość celebrytów nie ma nic ciekawego do powiedzenia, dziennikarze nadal będą z nimi rozmawiać, ponieważ potrzebują treści. A później wszyscy i tak stoją w tych drogich kieckach w jednej kolejce po cateringowe sushi.
O ile na początku studiów byłam podekscytowana możliwością wybierania się na różne eventy, to na większości z nich nudziłam się jak mops. Być może dlatego, że jestem introwertyczką i męczy mnie gadanie o pierdołach.
Ale gdybym tego nie zobaczyła na własne oczy, to teraz nie wiedziałabym, że tak naprawdę najbardziej kręcą mnie mniejsze imprezki, na których mogę z każdym pogadać o czymś sensownym – i nie spinać się, czy mam wystarczająco modną sukienkę.
Moja rada:
Dzięki „Trendowi”, zobaczyłam świat mediów z obu stron. I wiem, że jest to niesamowite narzędzie PR-owe, które może przyspieszyć rozwój Twojego biznesu. Ale unikaj sztucznie napędzanego FOMO – zamiast tego, skrzętnie wybieraj, gdzie się pojawisz i po co. Czas to pieniądz, a w prowadzeniu rentownej firmy i tak najważniejsze jest dbanie o klientów – to potrafi dać Ci więcej (także pod kątem PR) niż chodzenie na imprezy.
Lekcja 5: Biznes to sztuka wyboru.
Prowadzenie firmy to nie tylko to, co robisz, ale także to, czego nie robisz. To ludzie, których spotykasz lub z którymi pracujesz – kosztem tych ludzi, dla których masz mniej czasu. Jako przedsiębiorczyni, często będziesz musiała pożegnać się z nieudanym projektem lub z ludźmi, z którymi nie było Ci po drodze. I zazwyczaj jest to trudne – zarówno organizacyjnie, jak i emocjonalnie.
Ale życie to sztuka wyboru. Wielokrotnie będziesz musiała przypatrzeć się swoim priorytetom i z żalem porzucić jakieś pomysły lub projekty, by uczynić miejsce dla innych. Własny biznes uczy tego, jak ustalać priorytety; jak cenić swój czas i pieniądze.
Moja rada:
Każdy koniec to nowy początek. Jeśli coś tracisz, to zyskujesz czas i przestrzeń na coś innego. Każda zmiana pociąga za sobą kalejdoskop różnych emocji, ale przecież to właśnie te emocje sprawiają, że życie ma smak.
Okładki mojego magazynu „Trend”
Moje biznesowe lekcje – podsumowanie
Dla wielu osób (w tym dla mnie) założenie pierwszego biznesu to huśtawka emocjonalna. W ciągu zaledwie kilku godzin można przejść od poczucia bycia królową świata do przekonania, że to wszystko nie ma sensu. ?
Prowadzenie firmy to mieszanka spontaniczności i planowania, akcji i reakcji, ekscytacji i zniechęcenia. Ale to wspaniałe doświadczenie, które wyposaża nas w cenne lekcje, z których czerpiemy przez całe późniejsze życie.